Podczas pobytu na Madagaskarze, dużo podróżowaliśmy po tej niezwykłej wyspie. Mieliśmy do dyspozycji fajny samochód terenowy marki Toyota, który z łatwością pokonywał rozmaite przeszkody, na które napotykaliśmy po drodze. Zdarzały się jednak wyjątki. Napiszę o jednym z nich. O drugim, w osobnej historyjce.
Pewnego dnia wybraliśmy się do rezerwatu baobabów. Fotki tychże możecie obejrzeć TUTAJ. Początek podróży przebiegał raźno. Jednak w pewnej chwili musieliśmy pokonać niewielki most. Tym razem nasz japoński kierowca zwątpił w zdolności swego wspaniałego pojazdu i nośność napotkanego mostu. Nie będę podawał powodów wahania naszego kierowcy. Myślę, że wystarczy abyście obejrzeli poniższą fotkę.
Jak się domyślacie, w pełni podzielaliśmy jego obawy. Wprawdzie bardzo nam zależało na zobaczeniu słynnych baobabów, ale równocześnie obawialiśmy się o bezpieczeństwo własne, nie wspominając już o wszechstronnym pojeździe i moście. Nie była to moja pierwsza próba pokonywania mostu wątpliwej jakości. Inną opisałem TUTAJ. Dlatego, po dłuższej dyskusji z kierowcą i towarzyszem podróży postanowiliśmy spróbować.
Sporządzony przez nas plan pokonania mostu był niemal równie dobry jak plan porwania Maleństwa. Ten drugi znajdziecie TUTAJ. Nasz wyglądał tak. Ja przeprawię się na przeciwną stronę mostu. Mój towarzysz podróży zostanie po tej na której stał samochód. Kierowca zacznie powoli wjeżdżać na most. Jeżeli most zacznie trzeszczeć lub się zawalać natychmiast poinformujemy o tym kierowcę. Nie udało nam się niestety uzgodnić co ma w takiej sytuacji zrobić kierowca. Plan się powiódł (patrz fotki poniżej), choć nie obeszło się bez naszych krzyków ostrzegawczych. Most trochę trzeszczał a koło Toyoty utknęło na moment w jednej z dziur. Jednak posiadając napęd na cztery koła udało się jej dojechać do drogi na drugim brzegu. Ta też była dziurawa, ale przynajmniej nie groziła zawaleniem. Patrz fotka.
Do baobabów dotarliśmy bez kolejnych przeszkód. Zrobiliśmy wiele zdjęć i udaliśmy się w drogę powrotną. Nie chcąc jednak ponownie ryzykować, wybraliśmy inną trasę, na której nie było żadnych mostów.
P. S.
W kolejnych dniach pobytu na Madagaskarze widzieliśmy inne mosty. Były lepsze, ale też budziły pewne wątpliwości. Fotki poniżej.
© Alfred E. Szmidt, 2003.
by © Alfred E. Szmidt