Zatopione rowery


Sławiłem jakiś czas temu schludność kraju wschodzącego słońca i jego mieszkańców. Jako przykład podawałem powszechną nieobecność koszy na śmieci tamże. Pomimo której, ulice japońskich miast są niepokalane. Polecam filmik Ignacego z Japonii, który potwierdza moją obserwację i wyjaśnia przyczyny tego zjawiska. Tym razem, chcę opisać inny, nieco mniej schludny, przykład japońskich zwyczajów.

W czasie moich codziennych wędrówek po okolicach zwykle maszerowałem wzdłuż jednej z tutejszych rzek. Japońskie rzeki podlegają prawom przypływów i odpływów. Są one (prawa nie rzeki) znacznie bardziej skomplikowane niż te panujące w azjatyckich krajach tropikalnych takich jak Tajlandia, Indonezja itp. Dlatego, tylko od czasu do czasu można zobaczyć co kryje się w ich głębinach.

Mój Kolega, profesor biologii, marynista uniwersytetu Kyushu gdzie obaj pracowaliśmy, cierpliwie wyjaśniał mi dlaczego przypływy i odpływy w Japonii różnią się od tychże występujących w tropikalnych krajach azjatyckich. Niestety było to dość dawno i Jego wyjaśnienia uleciały mi z pamięci.

Powracam, do tematu. W wyniku moich obserwacji poczynionych podczas wędrówek wzdłuż tutejszych rzek ustaliłem co następuje: z nieznanych mi przyczyn, Japończycy masowo zatapiają swoje rowery w okolicznych rzekach (patrz fotki poniżej). Czynią podobnie z motocyklami, a czasem nawet z samochodami. Mam gdzieś fotki tych pierwszych. Pokażę, gdy je znajdę. Rozumiem, że jako wyspiarze, Japończycy czują się głęboko związani z wodami. Ale nie jestem pewien, dlaczego użyźniają tejże w tak niecodzienny sposób. Mój Kolega licealny doniósł mi, że zatopione rowery widział w Amsterdamie. Była jednak różnica. Oprócz rowerów, widział też Holendrów, którzy je wyławiali, przywracali do użytku i wystawiali na sprzedaż. Z moich obserwacji wynika, że Japończycy poprzestają na zatapianiu.

©  Alfred E. Szmidt, 2016.


by © Alfred E. Szmidt