Dowiedziałem się niedawno, że zmarł Pan Takeo Doi, który był ponoć słynnym psychoanalitykiem. W latach 70-tych opublikował książkę p.t. „Anatomia Uzależnień” opisującą mentalność Japończyków i powody ich zachowania. Nigdy nie słyszałem o tym Panu i nie czytałem Jego książek. Freud to jedyny znany mi, i raczej podejrzany, psychoanalityk. Jednak po zapoznaniu się z japońskim sposobem przeglądu technicznego pojazdów, o którym kiedyś pisałem, oraz po spędzeniu dzisiaj kilku godzin (nie licząc dwóch dodatkowych na dojazd) w tutejszym Urzędzie Komunikacji, do którego udałem się w celu wznowienia ważności mojego japońskiego prawa jazdy, mogę sobie łatwo wyobrazić o czym ten mądry Pan pisał. Wydawało mi się, że po prostu sprawdzą tam, że rzeczywiście jestem osobnikiem, za którego się podaję, upewnią się, że moje narządy wzroku i słuchu nadal funkcjonują i wydadzą mi uaktualnione prawo jazdy. Nic mylniejszego!
Sprawa zaczęła się od wizyty przy okienku numer 1, gdzie otrzymuje się kilka formularzy. Jeden z nich stanowi rodzaj zapewnienia, że nie ma się skłonności morderczych lub samobójczych oraz skłonności do zasypiania za kierownicą. Po wypełnieniu niniejszych formularzy należy udać się do automatu, który naturalnie gada i zrobić sobie cztery zdjęcia. Kolejny etap polega na wycięciu jednego ze zdjęć za pomocą tajemniczo wyglądającego przyrządu, który niestety nie gada. Musiałem więc zasięgnąć informacji w okienku numer 1, jak można się nim posłużyć. Po wycięciu zdjęcia, należy je przykleić do jednego z otrzymanych formularzy. Trudno jednak było mi się domyślić do którego. Na szczęście, przy każdym okienku sterczy hoża Japonka, która po złożeniu głębokiego ukłonu przykleja zdjęcie do odpowiedniego formularza. Na tym kończy się akt pierwszy, który zabiera około 50 minut.
Akt drugi zaczyna się od podejścia do okienka numer 2, gdzie otrzymuje się dwa kolejne formularze oraz kupuje i nakleja cztery barwne znaczki skarbowe. I tam sterczą hoże Japonki gotowe w każdej chwili nakleić znaczki i wypełnić nowe formularze. Koniec aktu drugiego, trwającego jakieś 20 minut.
W akcie trzecim pojawia się trzech miłych policjantów, którzy po dokonaniu pokornych przeprosin (nie jestem pewny za co) kierują petentów do sali wykładowej, gdzie czeka czwarty policjant z Power Point prezentacją gotową do strzału. Prezentacja traktuje o sprawach związanych z prowadzeniem pojazdów mechanicznych i trwa równą godzinę. Większość słuchaczy to ludzie, którzy prowadzili takie pojazdy od lat dziesięciu lub więcej. Koniec aktu trzeciego.
W akcie czwartym pojawia się kolejny policjant, trzymający w rączce replikę japońskiego prawa jazdy. Jego obowiązkiem jest wyjaśnienie, gdzie na powierzchni rzeczonego dokumentu znajduje się zdjęcie właściciela, data ważności, kategoria itd. Zabiera to zaledwie 30 minut.
W akcie piątym, hoże Japonki kierują czeredę petentów do punktu kontroli wzroku a następnie do super hi-tech automatu fotograficznego, który popiskując żeńskim falsetem, fotografuje mordkę każdego z nich. Jak się później dowiedziałem, rzeczony automat, oprócz robienia fotek, dokonuje równocześnie pomiarów antropometrycznych, które zostają zakodowane na prawach jazdy. Po powrocie do domu, zastanawiałem się do czego służyło zdjęcie, które hoże Japonki naklejały na jeden z formularzy. Bez skutku!
Akt szósty jest krótki, prosty i niewątpliwie dobrze znany obywatelom polskim w moim wieku. Osoby pragnące odebrać swoje wznowione prawa jazdy ustawiają się w ogonku. Po nadejściu swojej kolejki, petenci podchodzą do okienka numer 3, gdzie otrzymują upragniony dokument. O ile pamiętam, zabiera to mniej niż 15 minut.
Kurtyna!
Jeśli ktoś z Was wybiera się do Japonii, to radzę zapamiętać następujące zdanie: Kono yoshi ni, kinyuu shite kudasai. Znaczy ono: Proszę uprzejmie wypełnić ten formularz. Jestem pewien, że znajomość tegoż bardzo często się Wam przyda! Nawet jeśli nie będziecie musieli wznawiać ważności japońskiego prawa jazdy.
© Alfred E. Szmidt
by Alfred E. Szmidt