Zatrzymaliśmy się w niewielkiej tybetańskiej wiosce. Podczas postoju w tejże, udało mi się wybrać na przechadzkę. Jej początek wypadł pomyślnie. Koniec, mniej.
Mieszkańcy byli uśmiechnięci i przyjaźni. Dziwiła mnie tylko gromadka dzieci podążających za mną. Myślę, że powodem ich zainteresowania moją skromną osobą stanowił fakt, że byłem pierwszym osobnikiem rasy kaukaskiej, którego zobaczyły w życiu. W pewnej chwili natknąłem się na dorosłego mężczyznę. Ubiorem, przypominał trochę Korowiowa, jednego z bohaterów powieści „Мастер и Маргарита”. Bardzo ją lubię i czytałem wiele razy. Raz nawet w rosyjskim oryginale. Brakowało mu tylko pękniętych binokli.
Jednak, pomimo zabawnego ubioru, wyglądał groźnie. Pod tym względem, był bardziej podobny do Asasello. Innego bohatera „Мастер и Маргарита”. Na szczęście, nie miał noża za pasem i wystających kłów. Coś do mnie mówił, wskazując palcem na moją cherlawą klatkę piersiową. Niestety, mówił po chińsku. Znam kilka języków obcych, ale chińskiego nie. Miałem na sobie koszulę z krótkimi rękawami i kieszonką, w której tkwiło kilka kolorowych pisaków. Tych ostatnich używałem do opisywania moich próbek Pinus densata. Pomyślałem, że prosi abym mu podarował jeden z nich. Wybrałem jeden, naturalnie czerwonego koloru i spróbowałem mu go wręczyć. Ku mojemu rozczarowaniu, stanowczo odmówił i nadal przemawiał podniesionym głosem. Dałem więc spokój, zrobiłem zwrot w tył i poszedłem do moich Opiekunów. Przyjęli mnie z ulgą, ale byli bardzo zdenerwowani. Zapytałem: dlaczego? Okazało się, że chiński Korowiow był komendantem milicji i chciał mnie aresztować. Podejrzewał mnie o szpiegostwo na rzecz obcego mocarstwa.
Dostrzegli z daleka moją wymianę zdań z komendantem i na wszelki wypadek udali się do komisariatu, gdzie wyjaśnili, że przebywam w Tybecie legalnie i znajduję się pod ich troskliwą opieką. I i jedno i drugie było zgodne z prawdą. Szczególnie to drugie:-)
W tym czasie, telefony komórkowe nie były jeszcze w Tybecie dostępne. Pomimo tego, udało im się to zrobić zanim pyskaty komendant zdołał wezwać posiłki, które miały dokonać aktu aresztowania.
© Alfred E. Szmidt, 1992.
by © Alfred E. Szmidt